Do restauracji Punkt Gastronomiczny trafiliśmy przy okazji wizyty w pszczyńskiej zagrodzie żubrów (film z tej wycieczki zobaczysz poniżej). Kilka tygodni wcześniej znajomi bardzo polecali nam ten lokal, a szczególnie serwowane co piątek mule, z których Punkt „G” ponoć słynie.
My restaurację odwiedziliśmy przy okazji weekendowej rodzinnej wycieczki, więc na mule się nie załapaliśmy. W czasie wizyty trwała jednak specjalna akcja pod tytułem „Gęsina Świętego Marcina”, w ramach której dostępne było specjalne menu zawierające dania z gęsiną w roli głównej. To ponoć również specjalność szefa kuchni, dostępna jedynie w listopadzie.
Zobacz film z naszej wizyty:
Żeby nie tworzyć niepotrzebnej dramaturgii, od razu napiszę że restauracją i zaserwowanymi nam smakołykami jesteśmy zachwyceni. Na przystawkę zjedliśmy rewelacyjną zupę dyniową. Lekko pikantna, ale na tyle że nasza 2-letnia córka zjadła ze smakiem kilka łyżek (a to się temu niejadkowi nie zdarza).
Zamówiona przeze mnie gęsia pierś z pieczonymi warzywami i marynowaną pomarańczą to była poezja. Danie pod każdym względem rewelacyjne. Ala oczywiście skorzystała z menu bezmięsnego, zamawiając własnej roboty makaron papardelle z leśnymi grzybami.
Super sprawą jest menu dziecięce, w ramach którego kucharz może przyrządzić cokolwiek rodzice malucha sobie zażyczą. W ten sposób po krótkiej naradzie z kelnerką zamówiliśmy dla naszej córki – uwaga – frytki z kurczakiem! :D Pierś kurczaka została przyrządzona sous vide i leciutko podsmażona, a frytki… jakie to były frytki… na szczęście córa podzieliła się z nami i nie obeszliśmy się tylko smakiem. ;)
Nasze podniebienia były tak mile połechtane zjedzonym obiadem, że postanowiliśmy zamówić – co raczej się nie zdarza – desery! :-) Zarówno lody dyniowe jak i „kizi mizi” okazały się strzałem w dziesiątkę, i z restauracji wyszliśmy w super błogim nastroju.
Nie mogę też zapomnieć o samym lokalu i obsłudze. Kelnerki zajęły się nami idealnie. Nic dodać, nic ująć – co ważne dla mnie, były w stanie szczegółowo opowiedzieć o tym z jakich składników składają się poszczególne pozycje menu i jak są przygotowywane.
Lokal i jego wystrój są bez zarzutu. Duży plus za miejsce do zabaw dla dzieci, dzięki któremu w trakcie oczekiwania na jedzenie nasza pełna energii córka mogła zająć się tym co tygryski lubią najbardziej, a my spokojnie siedząc przy stole obserwowaliśmy ją z odległości dwóch metrów.
Ostatnie o czym chyba należy wspomnieć to ceny. W Punkcie Gastronomicznym ceny są przystępne, choć nie niskie. Ja oceniam zwykle stosunek ceny do jakości i moje osobiste wrażenie na temat tego, czy jedzenie i spędzony w restauracji czas były warte zapłaconego rachunku. W tym wypadku zdecydowanie TAK.
P.S. A na dokładkę zobacz co jeszcze ciekawego zrobiliśmy w Pszczynie:
Jestem pszczynianką i jestem z tego dumna :D
Jest z czego :-)