Zanim pierwszy raz spróbowałem Yerba Matte, zdążyłem usłyszeć na ten temat dziesiątki skrajnie różnych opinii.
Jedni porównywali smak i ogólne odczucia do wypicia zawartości zalanej wodą popielniczki. Inni mówili „do smaku się przyzwyczaisz, ważne że daje kopa„. Jeszcze inni zwracali uwagę na mistyczne wręcz przeżycia związane z grupowym, rytualnym smakowaniem yerby.
W trakcie dyskusji na Facebooku jeden z moich znajomych stwierdził, że zaczął „spożywać” yerba matte po powrocie z hardkorowego, plenerowego festiwalu muzycznego: „spodobały mi się te bambusy i cała ceremonia :) … później zapał spadł, kilka raz ją jeszcze piłem i pewnie się napiję, ale jakoś smakoszem też nie jestem„.
Z drugiej strony zakochana w yerbie koleżanka napisała: „Matee rox. Nie zabije nas kostka lodu w tropikach, nie zachorujemy od mate. Jakoś nie zauważyłam uszczerbku zdrowia u Argentyńczyków… Nie przesadzajcie z tym szkodzeniem. Ma sporo magnezu pobudza. I fajnie jest wychodzić na mate do parku.”
Ja sam, po kilku miesiącach badania sprawy, postanowiłem spróbować Yerba Matte. W niezbędne akcesoria zaopatrzyła mnie moja ukochana małżonka, która od czasu do czasu popija Yerbę w pracy – jako zamiennik kawy.
O Matko Boska! Co to ma być!? – Pierwszy łyk
Pierwsze wrażenie było dokładnie takie, jak jedna z opinii przytoczonych na początku wpisu – POPIELNICZKA. Pierwsze zalanie, drugie, trzecie i nic. Dalej smakuje paskudnie. Po tygodniu kolejna próba – smak i wrażenia bez zmian.
Pozytywne pobudzenie całego organizmu to jedyny pozytyw, który odczułem po pierwszych kilku podejściach do zaparzania yerby. Ale że jestem wytrwałym zawodnikiem, z czasem obrzydzenie zmieniło się w akceptację tego smaku. Od czasu do czasu, kiedy potrzebuję dodatkowego zastrzyku energii, zaparzam yerbę w pracy i jako naturalny doping sprawdza się bardzo dobrze.
Smakoszem już chyba nie zostanę, nawet pomimo kozackiego wyglądu tykwy i bombilli ;)
Wg. mnie yerba mate i właściwości, które posiada są najlepsze na świecie. Nie dość, że jest smaczna, zdrowa i aromatyczna, to jeszcze daje kopa na niemalże cały dzień. Bardzo się cieszę, że wymieniłem kawę na yerbę (już jakiś rok temu).
Mimo kilku podejść nie jestem w stanie znieść smaku yerby, słodkolubnym zdecydowanie trudniej się przyzwyczaić. Kop taki sam jak po kawie więc mała czarna wygrywa pod każdym względem.
Ja mam o tyle łatwiej, że odzwyczaiłem się od cukru już jakiś czas temu zarówno w herbacie jak i kawie, tak że z Yerbą jakoś daję radę ;) Ale słyszałem od znajomych, że yerbę też można słodzić wedle uznania.
Zastanawiam się jak się ma zakupiona przeze mnie ekspresowa herbatka fix Yerba Mate, która nie ma smaku popielniczki, czy daje kopa… hm… nie wiem, budzi mnie rano. Skład: liść Yerba Mate (ostrokrzewu paragwajskiego) – 75%, kwiat hibiskusa – 25% Oczywiście nie mam tego całego sprzętu, bo to nie jest herbata sypana, ale jestem ciekawa jak się ma t amoja do prawdziwej ?
Najlepiej będzie spróbować obu wersji
moje wrażenie było identyczne :D pomimo że nie paliłam, ale zapach papierosów i dymu każdy zna, więc można skojarzyć :)
Pauleńka wreszcie ktoś, kto przeżył to co ja ;) Ale powoli się przyzwyczajam i już mogę powiedzieć, że smak yerby wręcz toleruję :-)
Wiem jak smakuje Yerba, jednak nie wiem jak smakuje popielniczka zalana wodą, bo nigdy nie piłem :)
Maciek nie czepiaj się słówek – ja nawet jednego całego papierosa w życiu nie wypaliłem, ale moim zdaniem to dobrze oddaje to co poczułem :-)